środa, 24 sierpnia 2011

Get off your TV/ Kiniarze z Kalkuty



Przeczytałam w sobotniej Wyborczej, że Andrzej Fidyk został właśnie szefem redakcji dokumentalnej TVP. Zacna i wymagająca to funkcja - tak sądzę, choć telewizję oglądam tylko u rodziny, w hotelowych pokojach albo w różnych poczekalniach, np. u dentysty. Kiedy ostatnio u niego byłam, telewizor odbierał TVN, a pilota nigdzie w poczekalni nie było, zmuszona więc byłam obejrzeć program Sędzia Anna Maria Wesołowska. Czułam się zażenowana, patrząc na nieudolną grę amatorów. Koślawej i sztucznej gry nie usprawiedliwia tłumaczenie, że taka to formuła. Cieszę się, że jednak nadal nie mam telewizora. To już cztery lata - w Polsce, a wcześniej prawie dwa w Paryżu. To zabawne bo kiedy wróciłam do Polski zaprzyjaźniona portugalska gardianka przesyłała mi listy z urzędu skarbowego siódmej dzielnicy, które przychodziły na adres mojego chambre de bonne. Listy przypominające o zapłacie podatku z tytułu posiadania telewizora. Nie posiadałam go, ale za to miała go staruszka, od której wynajmowałam bardzo paryskie mieszkanko. Nie pomógł list, który wysłałam już z Polski, tłumacząc, że nie miałam telewizora, ponaglenia do zapłaty przychodziły nadal. W każdym razie wydaje mi się, że dokument obok dobrego filmu powinien być w telewizji na wysokim poziomie, nowy szef sprosta wyzwaniu, bo redakcji dokumentalnej już kiedyś szefował. O tej roszadzie personalnej (poprzednia szefowa redakcji została teraz zastępcą Fidyka) musiała wiedzieć Graża Torbicka, która postanowiła reżysera wypromować lub może raczej przypomnieć o nim na swoim festiwalu filmowym w Kazimierzu Dolnym.


Fidyk po projekcji filmu spotkał się z publicznością, a spotkanie było nagrywane i miało (ma?) pojawić się w TVP. Dlaczego tu o tym piszę? Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jeśli być może obejrzycie tę relację, to usłyszycie w tle radosne piski i okrzyki Poli (o ile ich nie wyciszono). Po drugie film, który Fidyk pokazał na festiwalu Dwa Brzegi (reżyser znany jest z dokumentów pokazujących różne dalekie zakątki świata), to Kiniarze z Kalkuty. Kino o kinie, film o robieniu filmu. Fidyk towarzyszył "ekipie filmowej", która jeździ po indyjskich wioskach i pokazuje filmy. W filmie widać oczywiście w pełnej krasie kolory Indii, słychać muzykę. Pola była tymi widokami zachwycona i o g l ą d a ł a film z wielkim zaciekawieniem, machając z radości od czasu do czasu rękami i nogami.


Mniej już chyba podobało jej się na drugim w życiu filmie. Podczas projekcji "Poznasz przystojnego bruneta" w sali gimnastycznej szkoły podstawowej w Zwierzyńcu zaaranżowanej na kino Pola aż dwa razy zrobiła kupę, a potem poszła spać. Woody Allen chyba nie jest jej ulubieńcem. Tak jak i jej mamy. Za to bardzo jestem zadowolona z faktu, że pierwszym filmem, który obejrzała jest film o Indiach właśnie. Sądzę, że będzie jej się podobało tak bardzo jak mnie, kiedy już tam pojedziemy. Kontynuując jednak wątek posiadania telewizora muszę opowiedzieć jedną scenę z filmu Fidyka. Otóż filmowcy przyjeżdżają do wioski, w której nikt nigdy nie widział ani kamery, ani taśmy filmowej, ani w ogóle nie wie o istnieniu kina. Tubylcy oglądają więc z otwartymi szeroko oczami i ustami pierwszy w swoim życiu film - pełen głupich scen przemocy, walk, strzelanin, generalnie film taki, że nawet telewizja polska nie kupiłaby go nawet na wakacje.


Po projekcji szef wioski podziękował ekipie za to, że do nich przyjechała. Poprosił też, żeby filmowcy więcej do nich nie przyjeżdżali z kinem, bo mieszkańcy mają dużo różnych zajęć, a wolnym czasie muszą myśleć nad wieloma sprawami, a kino by im w tym tylko przeszkadzało. Czyż to nie piękna puenta oraz argument dla tych, którzy zastanawiają się nad pozbyciem się telewizora?